- Nic się nie stało.
Strumień wody dotknął jej czoła, ciecz rozbłysła gdzieś głęboko w niej ostrym światłem, a wilgoć łapczywie okryła włosy układając je na swój obraz i podobieństwo.
- Nic się nie stało - powtórzyła jak wyuczone w dzieciństwie " dzień dobry", "dziękuję", "przepraszam".
Brak szczerości czasem jest skorupą w której skrywają się dobrzy ludzie, zamykają za sobą drzwi i ronią w samotności smutek. W takiej samej skorupie polują też drapieżniki, dlatego tak trudno czasem odróżnić prawdę od ułudy, radość od depresji, dobro od zła w ludziach.
Strumień wody dotarł do obrzmiałych ust. Wczorajsza noc dałaby się podsumować łacińskim amantes amentes, zakochani są jak szaleni, przynajmniej tak chciałbym o nich myśleć, bez względu na odwieczne prawa kolei losu.
Strumień wody rozlał się spokojnym rozlewiskiem po barkach i plecach, oblał kojącym ciepłem lędźwia. Niknął zauroczony w niedawno odkrytych przez obce opuszki palców zakolach, dolinach i skarbcach pełnych tajemnic.
- Założyliśmy się - wspomnienie jego słów gasło w niej głucho, chciałaby nie czuć już... nic.
Struga lśniącej wody spadła do stóp i zdawało się, że jest nawet w stanie zabrać ze sobą wszystkie fałszywe słowa.