środa, 23 kwietnia 2025

Scenariusz i reżyseria

Życie to nie film ale gdybyś czasem mogła bez konsekwencji dopisać kilka scen? Dla rozrywki innej niż scrollowanie czy kolejny talent show w którym wygrywa ktoś kto miał ciężej, wygrał historią. Przeżyć coś raz i zamknąć to na dnie pamięci tylko dla siebie, na starość. Prywatna składka emerytalna wspomnień, inwestycja w przeżycia, w być nie mieć. Oto wartość dobrego scenariusza. Dzieje się w określonych ramach, od słowa "kamera" do słowa "cięcie". Jest tak pojebany i zajebisty - jak ty. Jest odzwierciedleniem twojej intuicji w doborze aktora lub aktorów, lokalizacji, linii czasu, detali, kostiumów. Jak każdy wysiłek ten również nie mityguje stu procent ryzyka kasowej klapy ale to nie znaczy że nie warto.

Jeżeli zgadasz się z powyższym to należysz do elity smakoszy życia, jeżeli nie - jeszcze nie odkrył tego miejsca nikt przed tobą, ale przeczuwasz że może coś ważnego przecieka Ci przez palce. 

To też przeczuwała Stella. Uwięziona w mono. Monogamii, monologach i  monotonii przyprawionej niby znacząca coś zazdrością - że kocha i pragnie tylko dla siebie ale ...nosz kurwa - ale! 

- czego ty chcesz dziewczyno? - słyszała, lecz nie potrafiła odpowiedzieć. Nie potrafiła bo nie chciała nic zburzyć. Kierowała więc chęć tego rozpierdolu prosto w siebie, by tak latami celując prosto we własne serce targnąć się w końcu na życie. W nagrodę za chwilowe nieudawanie, że wszystko jest w porządku trafiła na oddział szpitala psychiatrycznego. Dobry towar na receptę, przyspieszacze, spowalniacze, rollercoster i animacje - zajęcia terapeutyczne. W końcu jakieś istotne rozmowy nie o planach na kolację z dowozem do domu. Paru niezłych wariatów, parę dziewczyn trudnych do zdiagnozowania ale to akurat takie samo jak poza murami tego Edenu. Tym "roszczeniowym szmatom" akurat nie udało się wywinąć przed hyclem - element jakiejś sprawiedliwości w tym szurniętym systemie. 

Stella miała w sobie dużą dozę męskiej energii, dlatego oprócz - być może  pociągu do kobiet - odczuwała też podobne, nacechowane szowinizmem i mizogynią myśli wobec przedstawicielek płci własnej. Z taką diagnozą to tylko Lamotrix i miła dezorientacja, szczypta Zoloftu i jakby lekka sztywność mięśni, połóweczka królewny hydroksyzynki na dokrętkę nieznośnej lekkości bytu. Można się zakochać i zniknąć. Turnus jednak nie trwa wiecznie, tęskni się potem za Cegłowską, Nowowiejską czy Kochanowskiego nim nazbierasz tokenów NFZ i znowu Cię zabiorą. Tylko ile jeszcze razy to wytrzymasz nim dasz z siebie zrobić osiedlowy warzywniak? I to usłyszała pewnego razu od swojego terapeuty. I jasne, kontekst słów był inny, nie o to chodziło, jednak też tak czasem masz, że gdy usłyszysz to charakterystyczne bezdźwięczne "klik" - wiesz już co dokładnie masz robić z życiem?

Stella spakowała od tamtej pory każdą pieprzoną pastylkę w chusteczkę by ją potem świstnąć przez lufcik w oknie. Poczuła jasność jak nigdy, nabrała ochoty na życie i nawet na takiego jednego wariata... był całkiem normalny. Brzmi to zupełnie jak telegram napisany w świecie za wysokim ogrodzeniem. Trafił tu z tych samych powodów co Stella. Przynajmniej tak mówił. Nie pachniał źle, składnie gadał i był mniej dziwny, mniej skrajny niż inni. Stanął raz gdy było trzeba w jej obronie przed jednym z letników z nowego turnusu. Brak prochów odpalał ją ilekroć zostawali gdzieś na chwilę sami. To ona z trudem starała się "nie zniszczyć tej przyjaźni". 

Raz ukradkiem podglądała go w łazience. Choć miał drobną sylwetkę rozmiar jego sprzętu był słuszny, niezbyt długi lecz mięsisty i gruby. Chłopak jednak nagrzany pigułami  jak magazyn apteczny zdawał się nie łapać niuansów, spojrzeń, mowy ciała. Będąc ciągle na nieznośnym głodzie raz niby przypadkiem osunęła się na sąsiadujące z nim krzesło. Niby łapiąc równowagę chwyciła się  krótko jego krocza... Boże jaką miała ochotę dać się mu wyruchać. Ten jednak nie zapamiętał zdarzenia. Musiała znaleźć sposób by odstawił jak ona całe to rekreacyjne ścierwo. Czy jej się wtedy spodoba? Co mu odpierdoli. Przed czym w najdalszej skrytości ucieka. Nie dowie się jeśli tego nie sprawdzi.
- Chcesz zagrać w grę? - spytała pewnego ranka przed śniadaniem po którym wydawano im leki.
- W film.
- film? Nie znam tej gry?
- będziemy grać że wszystko to film.
- jaki?
- wyspa tajemnic, znasz?
- jasne, ale dlaczego akurat ten? Przecież to o psychiatryku jak nasz.
- wolisz inny?
- Może być, ale powiedz mi o co chodzi.
Dziewczyna wymyśliła na bieżąco pierwszą scenę która ma się odbyć za moment, po śniadaniu. I jak ma to zagrać dalej. Biedne wróble odwiedzające daszek pod oknem toalet zaliczą w ostatnim tygodniu ich turnusu podwójnego tripa.

 Po czterech dniach zabawy zaczęło się. Jego organizm jako tako przeszedł detoks od zamulaczy i chłopak zaczął się odpalać. Był podatny na jej sugestie, ale też "trochę" nieobliczalny. Scenariusz ich filmu z kryminalnego dreszczowca podryfował w stronę niemieckiego porno z lat osiemdziesiątych - a to przez brak ostrych przedmiotów i żyletek do golenia jeżeli wiesz co mam na myśli. Nie to jednak było ważne. Liczyło się tylko by nie dać się nakryć na bardzo gorącym uczynku, złapać w pustym kantorku terapeutów, zatrzeć ślady, znaleźć nowe miejsce i tak kilka razy dziennie. Jej gęsty busz podniecał go, popychał w natręctwa myśli które z niemałym trudem pomijał na zajęciach. Czekając nowych scen cierpiał priapizm chociaż z medycznego punktu widzenia nie pozostawał bez ulgi w jej udach dłużej niż kwalifikuje się tą przypadłość w definicji.
 
I chciałbym ci teraz opowiedzieć jak ta zabawa się nagle pierdoli. Nadciąga zwrot akcji, kataklizm, rozłąka i koniec zabawy, ale nie. Wszystko w ramach NFZ, do samego końca, do happy-endu, ba - do wielu bardzo dobrych happy-endów przebiegło znakomicie. Znakomita była również ich osobista przemiana. 

Może jak wielu z nas po prostu byli strasznie samotni, odarci z bliskości, poranieni i niezaspokojeni w systemie w którym na piedestał wynosi się stabilizację w imię optymalnej wydajności w czyichś sprawach, szarą ciszę, osiem godzin dziennie, czterdzieści w tygodniu, sto sześćdziesiąt siedem w miesiącu. Może trzeba zwariować żeby powstać na nowo, odrodzić się jako ognisty ptak?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz