poniedziałek, 17 marca 2025

Zeus

W szkole wołali na niego Zeus, dojrzał szybko, dziewczyny i dojrzałe kobiety zerkały na niego ukradkiem nim skończył piętnaście lat. Powiesz - matczyne instynkty, ja powiem po prostu - tak, jasne. Widziałem to drgnienie kącików ust, nawet teraz. Utarło się, że ładnym jest w życiu łatwiej, ale czy to oznacza też lepiej?
Sebastian w seminarium nie miał lepiej, nagabywany przez kolegów, obmacywany przez starych i tłustych klechów w końcu zaakceptował swój los, uwierzył w powtarzane bzdury o swoich preferencjach ars amandi. Nim skończył dwadzieścia jeden lat biegle znał włoski, francuski i hiszpański - seks, nie język. Marzył o nim każdy proboszcz w promieniu stu kilometrów i to jest pewien argument dlaczego ładni nie mają lepiej. Wpływowi ludzie zadbali by nie trafił z transportem świeżego mięsa do Watykanu studiować. Trafił ostatecznie do niewielkiej parafii w pobliżu dużej aglomeracji. Spokojna sypialnia miasta miała stać się i jego - niekończącą się sypialnią.

Ola mieszkała tam od dziecka, rodzice nie posyłali jej do kościoła, ona sama wolała inne sporty ekstremalne: szydełkowanie, bieganie, książki i fitness. Jak widzisz ekstremalne połączenia. Jej uroda nie była wybitna, przeciętna nawet ale jak ktoś mądry powiedział: w kwestii piękna nie liczy się uroda, a młody wiek. Ciekawość świata w każdym wieku rzuca nam pod nogi kłody i klocki lego. Inna sprawa - jak z tym potrafimy sobie radzić, obejść, kopnąć w kąt czy coś z tego wybudować dużego czy małego.

Połączyło ich wspólne bieganie, jakiś przypadkowy dialog na ścieżce w parku, kurtuazja i hormony, ilość powtórzeń czynności, .... zaraz, jak to połączyło? Chodzi tylko o przyjaźń? Powoli, choć to opowiadanie dla dorosłych to może ludzie tu też mogą się przyjaźnić, co? Latami być przy sobie, nie oczekiwać zbyt wiele, troszczyć się o siebie... Otóż mogą i mogą sami siebie oszukiwać z głębokim poczuciem racji, wysokich pobudek, sublimacji freudowskiego id, Eros w coś niemal bez ostrych krawędzi. Mogą póki nie zastanie ich noc bez ulicznych latarni, póki żarty przestaną być żartami, póki serdeczność nie zmieni barw - w "barwy szczęścia". Nie wyprzedzajmy jednak faktów.

Seba od jakiegoś czasu czuł w środku rosnąca niezgodę, cofnięte pozwolenie  na zagraniczne studia, infekcja gardła po... oszczędzę szczegółów. Od jakiegoś czasu w ławce podczas popołudniowej modlitwy w kaplicy przysiadała się do niego siostra Ewa. Nie wiem dokładnie czyją była siostrą ale tak ją wołały inne - siostry, totalnie do niej nie podobne bo po jej delikatnych rysach twarzy kobiety po czterdziestu trzech wiosnach życia nie dałbyś jej więcej niż trzydzieści. Habit beznadziejnie próbował skrywać jej fantanstyczną sylwetkę, słuszny biust, wyraźne wcięcie w talii i proporcje godne modelki. Dysfonia mięśniowo-napięciowa sprawiała, że co bardziej wrażliwe męskie serce miało poważne problemy z utrzymaniem jednolitego tętna wobec rockowej barwy jej  kobiecego głosu. I choć rozmawiali bardzo zdawkowo, chcąc uszanować miejsce, Seba czuł się przy niej niewytłumaczalnie. On w zgrzebnej sutannie, ona w czarnym habicie,  welonie i kornecie. Czuł się, to może dziwne co powiem - na swoim miejscu. Pewnego razu trafili na siebie podczas spaceru w ogrodzie przyklasztornym. Było mi niezręcznie, ale musisz zrozumieć - ludzie w celibacie, ona niczym dojrzały, soczysty i nabrzmiały owoc brzoskwini, on - młody lampart gotowy do morderczych pościgów. Oboje w niedorzecznej klatce systemu narzucającego wynaturzony dryl i musztrę. Czuli oboje w swoim towarzystwie obecność Szatana, Lucyfera, Belzebuba, Szemihaza, Urakiba, Kokabiela, Tamiela, Ramiela, Daniela, Ezekiela, Barakiela, Asaela, Armarosa, Batriela, Ananiela, Zakiela, Samsiela, Sartaela, Turiela, Jomiela i Araziela, tfu! Jej bliskość - stała metr od niego - i tempr głosu - słodka chrypka - przyprawiały go o gęsią skórkę, wszędzie. Podając mu dłoń na dowidzenia uścisnął ją dłużej niż potrzeba. Próbując desperacko wsmakować się, zapamiętać jej dotyk, kształt dłoni, miękkość. Z jej strony gest ten był równie nie niewinny... Wtedy też to zrozumiał, takie rzeczy po prostu się wie, nie był homo, ani biseksualny, był stuprocentowym heterykiem. Z każdym łupnięciem zastawek mięśnia sercowego, każdą porcją natlenionej krwii w system krwionośny. Wspaniale to odkryć, nawet tak późno. W życiu, w każdym punkcie w którym stajemy spojrzeć wstecz - wydaje nam się że jest późno na zmiany.
Do niczego nie doszło, Ewa zniknęła na zawsze za zakonną furtą. 

Jakie więc są te "barwy" zamiast fasad miałkich konstruktów damsko-męskich przyjaźni? Wysokich uczuć w niektórych przypadkach, a szczególnie w kreślonych przeze mnie na kolanie w jakiejś poczekalni, nie sposób utrzymać. Nadając im ślepo prym, gdy z obu stron młodość wywołuje rodzaj nieukojonego głodu skazujemy się na błazeńską koślawość i sromotny upadek - w miękkość pościeli, w niepamięć. 

Tak długi letni dzień (w parku leśnym z wpół dziką ścieżką którą lubili wspólnie biegać) leniwie topniał w promieniach wieczornego słońca. Biegnąc ramię w ramię swobodnie żartowali. Momentami może nawet zbyt swobodnie jak na duchownego, ale Ola nie czuła, że w jakiś sposób się nad nim znęca - nęcąc go deklaratywnością  używanych przez nią form wypowiedzi, doborem słów, w zabarwieniu kontekstów. Chcąc ominąć w ostatniej chwili oberwaną nisko gałąź wpadli na siebie, utracili w pędzie równowagę i upadając w  poturlali się skotłowani przez leśne runo w wysoką trawę. 

Nagły i silny wyrzut katecholamin sprawia w takich momentach, że rejestrujesz takie zdarzenia z niebywałą ilością detali, w zwolnionym tempie, klatka po klatce. Dlatego Seba złapał ją w locie, zamortyzował sobą jej upadek. W momencie upadku zmrużył oczy a jej pachnące, długie blond włosy zakryły mu twarz. Był w niebie. Jej ciężar dokładnie wybił się w nim jak anatomiczna sygnatura, stempel, pieczęć. Pierwszy raz był to dla niego słodki ciężar bez twardego kutasa i ciemnych męskich perfum i...
...śmiejąc się usiadła na nim, na jego biodrach okrakiem. Miała na sobie biegowe spodenki. Nie umiem odgadnąć na ile było to bezwiedne, dziewczęce, przekorne, a na ile wykalkulowane wykorzystanie okoliczności. Jak myślisz?
- Nic ci nie jest? - zapytał.
- Uratowałeś mnie mój Zeusie - roześmiała się znowu, a jego podbrzusze wychwyciło przyjemną serię spięć jej mięśni dna miednicy, musculus levator ani, w szczególności trzecią partię musculus pubococcygeus i musculus bulbospongiosus okalający wejście do pochwy. Zrzucił ją w tej sekundzie nerwowo, kuląc się w sobie. Znów był księdzem. Oszołomiona reakcją Ola w lot zrozumiała co się stało i przytuliła go czule.
Kolejne dni minęły spokojniej, chłodniej. Nie powracali do upadku i tej może dziwnej, może nie sytuacji.
Oboje jednak w głowie klatka po klatce przewijali materiał sycąc się sensoryczną pamięcią. Bez przerwy, szczególnie przed snem marząc by znów tam być, wyśnić to z całym rozmachem dostępnej orkiestracji sennych praw fizyki.

Czując, że są jednak dorośli, a co za tym idzie - panują nad swoimi emocjami umówili się pogadać przy kawie. Dla uniknięcia kłopotów związanych ze stanem duchownym, wybrali oddalone o 30 km niewielkie miasteczko z kameralną cukiernią. Seba po drodze zmienił ubranie na jeansy i koszulkę. Ola postawiła na krótką kwiecistą sukienkę. Dotarli na miejsce osobno. Tą formę spotkań mieli opanowaną od dłuższego czasu.

Chłopak był spokojny do chwili gdy nie usiadła przy nim, nie wtuliła się w niego i nie spojrzała na niego spod opadajacych na czało, świeżo umytych i ułożonych włosów. Młody pasterz dusz rozsypał się. Gotycka katedra w nim stała się niczym więcej niż iglo w saharyjskim słońcu. Kawiarnia zamieniła się w spacer po parku, potem w hotelowy pokój wyjęty spod wszelkiej poprawności, krańcem i początkiem świata światów. I mógłbym tu pisać o jego nienagannym torsie, o jej nagich piersiach w kolejnych sesmicznych tąpnięciach złączonych ciał. Ale ten jeden raz nie napiszę tego, skupię się na najbardziej odrażającej perwersji na którą potrafią zdobyć się ludzie, na najbardziej zwyrodniałej pozycji z tomów kamasutry mianowicie - o głębokim uczuciu, zakochaniu i szczerej miłości, oddaniu w krok za feerią barw w rytmicznej ucieczce przed ostateczną samotnością duchów naszych dusz. W intymnej modlitwie bez słów. Czysta perwersja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz